W sumie nie zmieniłam wiele, ale dodałam opis Divine Roses. Miłej lektury
Galanteria
spała. W śnie znajdowała się we mgle. Każde jej słowo powtarzało echo. Rozległ
się huk. Odwróciła się natychmiast, ale niczego nie dostrzegła. Z mgły wydobył
się krzyk.
-Galanterio!
Wystraszona
zaczęła uciekać.
-Galanterio!
Głos
dobiegał z zupełnie innej strony. Galanteria skuliła się.
-Jak mogłaś
wydać tajemnicę, która nie miała ujrzeć dziennego światła! Jak mogłaś wydać
mnie! Czy ty wiesz co posiadasz?!
-Nn… nie-
Galanteria jąkała się
-Posiadasz
coś o czym każda księżniczka, alicorn czy jednorożec może tylko marzyć.-głos
brzmiał łagodniej
Nagle coś w
niej postanowiło się buntować. Chciała rzucić się na tego kogoś i zabić go.
Poczuła nagły przypływ energii. Jednak coś ją powstrzymało.
-Poznasz
prawdę. Wkrótce.
Galanteria
obudziła się zlana potem. Niemiała wątpliwości. W jej śnie był on. Czarny
alicorn, którego widziała podczas starcia w bibliotece. Był już ranek.
Galanteria miała ochotę iść na pierwszą lekcję –WF. Musiała wyładować tą dziwną
energię. Do skrzydła szpitalnego weszła White Angel i Divine Roses.
-Och
Galanterio!- zaczęła pani Roses- jak się cieszę, ze się już dobrze czujesz!
-Kłamie-pomyślała
Galanteria
Divine była
wysoka, jednak nie wyższa od pani Angel. Ona była istną kpią Cadance. Taka
sama, chociaż może troszkę niższa. Na głowie zawsze nosiła wianek ze stokrotek,
który- według plotek- dał jej ukochany. Jeśli w istocie dał- musiał już nie żyć.
Divine nie miała męża.
-Bardzo się
martwiłyśmy- powiedziała pani Angel
-Mam
pytanie. Czy mogłabym iść na pierwszą lekcję?- zapytała Galanteria
-O nie. Nie
darowałabym sobie gdyby coś ci się stało!
-Pani Roses
proszę się nie martwić. Czuję się świetnie.
-Skoro tak
ci zależy, idź.
Galanteria
wstała z łóżka i zbiegła po schodach. Pognała czym prędzej na sale gimnastyczną.
Dzisiejszego dnia miało się odbyć wybranie kucyka do wielkiego biegu juniorów
przez przeszkody, który odbędzie się w Canterlot. Galanteria była pewna, że
Grand Diamond będzie brać udział. Ona zawsze była we wszystkim najlepsza. Nie
było żadnego wyjątku. Kiedy dotarła na salę Grand Diamond rozpoczynała swój
bieg.
-Galanterio,
dobrze się czujesz?- zapytała Never Wind (nauczycielka WF-u)
-Doskonale.
Dziękuję pani Wind- odpowiedziała
-Będziesz
brała udział w dzisiejszych biegach? To Dość... ryzykowne.
-Tak, wiem,
ale mam wielką ochotę.
Grand
Diamond skończyła bieg.
-Bardzo
dobrze 9,2/10-powiedziała Never Wind
-Spróbuj
mnie pobić ofiaro- szepnęła do Galanterii
-Galanterio,
może teraz ty.
Galanteria
ustawiła się na lini startu. Kiedy zabrzmiał dźwięk gwizdka, klacz pobiegła
cwałem na pierwszą przeszkodę. Podczas skoku miała dziwne wrażenie, że
wyrastają jej skrzydła. Galanteria była zdziwiona. Wiele razy brała udział w
biegach przez przeszkody, ale nigdy nie czuła czegoś takiego. Mimo to nie
przerwała biegu. Z trudem zatrzymała się przed Never Wind.
-To było coś
niesamowitego! Żaden kucyk po wyjściu ze skrzydła szpitalnego nie dokonał
czegoś takiego! Nawet w pełnym zdrowiu i kondycji nie dał by rady! 10/10
jedziesz na zawody.
Grand
Diamond była wściekła. To ona zawsze jeździła na zawody. Zadzwonił dzwonek.
Tłumy uczniów i uczennic wysypało się na korytarz. Klacz wiedziała, że Grand
Diamond prędzej, czy później się odegra, ale nie dzisiaj. Nie teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz