Blood
otworzyła oczy. Starała się przypomnieć wydarzenia sprzed kilku minut.
Zobaczyła ranę w sercu i… dalej nie pamiętała. Sama już nie wiedziała czy
zemdlała ze strachu, czy też rana w sercu była zbyt głęboka. Spróbowała
podnieść się z podłogi.
-Leż-
usłyszała
Nienawidziła
słuchać rozkazów, lecz ten głos wydawał jej się znajomy…
-Tak, znamy
się- powiedział
Blood
zaniemówiła. Czyżby on czytał w myślach?
-Możliwe,
bardzo możliwe.
Dopiero
teraz ją oświeciło.
-M… mistrzu?
Wydawało
się, że skoczy ją i zabije, tak jak ona zrobiła to kilka lat temu.
-Jak śmiesz
nazywać mnie swym mistrzem!!!- krzyknął
Dźwięk odbił
się po ścianach wytwarzając dziwne echo. Blood oparła się o ścianę. Bardzo
chciała w tej chwili zemdleć. Miała wrażenie, że chce się zemścić, a sposób na
zemstę jest tylko jeden. Jej śmierć.
-Gdybym
chciał się zemścić już byś nie żyła.
Blood
niechętnie przyznała mu rację. Jednak zaczęły brać ją inne wątpliwości.
-Jak się tu
dostałeś?- warknęła
-Zaleta bycia
duchem.- odpowiedział
-A po co tu
jesteś?
-Dostałem
misję. Narobiłaś sobie kłopotów. Wiesz o tym. Rzekomo mam cię zmienić
-No
pięknie.- pomyślała Blood- Już jestem martwa
***
Veider Time
szedł z Galanterią przez las.
-Po jakiego
grzyba brałaś tę księgę?
-Problem w
tym, że ona tak jakby wybrała mnie. Spadła z regału kiedy przechodziłam obok, a
potem kiedy podeszłam sama się otwarła na stronie o klątwie.
-Klątwy… co
za bzdury.
W tej chwili
zza krzaka wyskoczył zamaskowany kucyk w czerni. Wyciągnął miecz i wskazał
ostrzem Veidera i Galanterię.
-Poddajcie
się.- odezwał się niskim głosem- Jesteście otoczeni.
Zza drzew
wyszły postacie odziane w podobne stroje.
-„Poddajcie
się” to rozkaz czy sugestia?- zapytał Veider
Nie otrzymał
odpowiedzi
-Uznaję to
za sugestię.
Wyciągnął
miecz z pochwy i zaczął ciąć na prawo i lewo. Na kilka chwil rozgromił przeciwników.
-Galanteria!
Odwrót!- krzyknął i zaczął biec w stronę akademii.
Galanteria
zrobiła to samo. Prędko znaleźli się w Wielkiej Sali.
-Idź do
pokoju. Ja powiadomię Celestię.
Klacz
przeszła na drugie piętro. I wtedy coś się stało. Klacz poczuła się, jakby
stawała się cieczą. Zignorowała to. Na chwilę. Potem mimo woli podeszła do
obrazu „Wieczne królowe”.
-Tam jest
przejście- usłyszała
Spojrzała za
siebie. Nikogo nie zobaczyła.
-Skoro tam
jest przejście- pomyślała- To jak się tam dostać?
Przewertowała
wszystkie wspomnienia związane z otwieraniem zamków. Pierwsze co przyszło jej
na myśl to wytrychy.
-Jaasneeee.
Najpierw potrzebny zamek.
Potem
przypomniały jej się mały drzwiczki do działu zakazanego w Belatons High
School. Przeszukał obraz i jego okolice, ale nic nie znalazła. Nagle coś sobie
przypomniała. Słowa wypowiedziane przez Ralav, kiedy otworzyła tę drugą
bibliotekę…
-Kereas sev.-
powiedziała bez przekonania
Niespodziewanie
obraz tak jakby „odsunął się” ukazując przejście. Galanteria stała przez chwilę
zdziwiona, a potem już galopowała mrocznym korytarzem.
***
Skręciła w
kolejną „uliczkę”. Schody. Znowu. Jak się okazało większość komnat mieściła się
miedzy sufitem a podłogą. Przeszła obok kolejnych drzwi i coś poczuła. Coś
silnego. Wpadła do pokoju bez zastanowienia. Na środku stała Nightmare w kręgu
zrobionym z jakichś symboli połączonych ze sobą. Podniosła głowę i zaczęła się
śmiać.
-Galantry
Garden… ty naprawdę myślisz, że mnie pokonasz? Jesteś słaba.- znów się zaśmiała
Jakby na
potwierdzenie tych słów Galanteria przypomniała sobie wszystkie chwile, kiedy
naprawdę była słaba. Gdy była dręczona przez koleżanki, gdy ulubieniec
dyrektora sierocińca pastwił się nad nią…
-Nie jesteś
Gardenką.- powiedziała- Jesteś głupią naiwną klaczą, która myśli, że zwycięży
sam koszmar!
Potem
Galanteria zaczęła przypominać sobie jak Celestia wyczarowała jej skrzydła, jak
dostała przeprosiny od Grand i jak powoli stawała się dorosła.
-Ty jesteś
słaba. Stajesz się silna tylko przez to, że pokazujesz innym ich słabości.
Sprawiasz, że tracą wiarę w to, że są potężniejsi niż myślą.
Wtedy
otoczyło ją światło. Otoczyło Nightmare i koszmar powoli znikał. Galanteria upadła
na ziemię. Poczuła, że ma… róg.
-Uf.-
westchnęła- To już koniec.
Koniec
wprawdzie i był bliski, ale jeszcze nie nastąpił…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz