wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział XIX Klątwa

Dość długi macie na Sylwestra. Życzonka najlepsze i miłej lektury!



Blood otworzyła oczy. Starała się przypomnieć wydarzenia sprzed kilku minut. Zobaczyła ranę w sercu i… dalej nie pamiętała. Sama już nie wiedziała czy zemdlała ze strachu, czy też rana w sercu była zbyt głęboka. Spróbowała podnieść się z podłogi.
-Leż- usłyszała
Nienawidziła słuchać rozkazów, lecz ten głos wydawał jej się znajomy…
-Tak, znamy się- powiedział
Blood zaniemówiła. Czyżby on czytał w myślach?
-Możliwe, bardzo możliwe.
Dopiero teraz ją oświeciło.
-M… mistrzu?
Wydawało się, że skoczy ją i zabije, tak jak ona zrobiła to kilka lat temu.
-Jak śmiesz nazywać mnie swym mistrzem!!!- krzyknął
Dźwięk odbił się po ścianach wytwarzając dziwne echo. Blood oparła się o ścianę. Bardzo chciała w tej chwili zemdleć. Miała wrażenie, że chce się zemścić, a sposób na zemstę jest tylko jeden. Jej śmierć.
-Gdybym chciał się zemścić już byś nie żyła.
Blood niechętnie przyznała mu rację. Jednak zaczęły brać ją inne wątpliwości.
-Jak się tu dostałeś?- warknęła
-Zaleta bycia duchem.- odpowiedział
-A po co tu jesteś?
-Dostałem misję. Narobiłaś sobie kłopotów. Wiesz o tym. Rzekomo mam cię zmienić
-No pięknie.- pomyślała Blood- Już jestem martwa
                                                              ***
Veider Time szedł z Galanterią przez las.
-Po jakiego grzyba brałaś tę księgę?
-Problem w tym, że ona tak jakby wybrała mnie. Spadła z regału kiedy przechodziłam obok, a potem kiedy podeszłam sama się otwarła na stronie o klątwie.
-Klątwy… co za bzdury.
W tej chwili zza krzaka wyskoczył zamaskowany kucyk w czerni. Wyciągnął miecz i wskazał ostrzem Veidera i Galanterię.
-Poddajcie się.- odezwał się niskim głosem- Jesteście otoczeni.
Zza drzew wyszły postacie odziane w podobne stroje.
-„Poddajcie się” to rozkaz czy sugestia?- zapytał Veider
Nie otrzymał odpowiedzi
-Uznaję to za sugestię.
Wyciągnął miecz z pochwy i zaczął ciąć na prawo i lewo. Na kilka chwil rozgromił przeciwników.
-Galanteria! Odwrót!- krzyknął i zaczął biec w stronę akademii.
Galanteria zrobiła to samo. Prędko znaleźli się w Wielkiej Sali.
-Idź do pokoju. Ja powiadomię Celestię.
Klacz przeszła na drugie piętro. I wtedy coś się stało. Klacz poczuła się, jakby stawała się cieczą. Zignorowała to. Na chwilę. Potem mimo woli podeszła do obrazu „Wieczne królowe”.
-Tam jest przejście- usłyszała
Spojrzała za siebie. Nikogo nie zobaczyła.
-Skoro tam jest przejście- pomyślała- To jak się tam dostać?
Przewertowała wszystkie wspomnienia związane z otwieraniem zamków. Pierwsze co przyszło jej na myśl to wytrychy.
-Jaasneeee. Najpierw potrzebny zamek.
Potem przypomniały jej się mały drzwiczki do działu zakazanego w Belatons High School. Przeszukał obraz i jego okolice, ale nic nie znalazła. Nagle coś sobie przypomniała. Słowa wypowiedziane przez Ralav, kiedy otworzyła tę drugą bibliotekę…
-Kereas sev.- powiedziała bez przekonania
Niespodziewanie obraz tak jakby „odsunął się” ukazując przejście. Galanteria stała przez chwilę zdziwiona, a potem już galopowała mrocznym korytarzem.
                                                                         ***
Skręciła w kolejną „uliczkę”. Schody. Znowu. Jak się okazało większość komnat mieściła się miedzy sufitem a podłogą. Przeszła obok kolejnych drzwi i coś poczuła. Coś silnego. Wpadła do pokoju bez zastanowienia. Na środku stała Nightmare w kręgu zrobionym z jakichś symboli połączonych ze sobą. Podniosła głowę i zaczęła się śmiać.
-Galantry Garden… ty naprawdę myślisz, że mnie pokonasz? Jesteś słaba.- znów się zaśmiała
Jakby na potwierdzenie tych słów Galanteria przypomniała sobie wszystkie chwile, kiedy naprawdę była słaba. Gdy była dręczona przez koleżanki, gdy ulubieniec dyrektora sierocińca pastwił się nad nią…
-Nie jesteś Gardenką.- powiedziała- Jesteś głupią naiwną klaczą, która myśli, że zwycięży sam koszmar!
Potem Galanteria zaczęła przypominać sobie jak Celestia wyczarowała jej skrzydła, jak dostała przeprosiny od Grand i jak powoli stawała się dorosła.
-Ty jesteś słaba. Stajesz się silna tylko przez to, że pokazujesz innym ich słabości. Sprawiasz, że tracą wiarę w to, że są potężniejsi niż myślą.
Wtedy otoczyło ją światło. Otoczyło Nightmare i koszmar powoli znikał. Galanteria upadła na ziemię. Poczuła, że ma… róg.
-Uf.- westchnęła- To już koniec.

Koniec wprawdzie i był bliski, ale jeszcze nie nastąpił…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz