Cisza. W całym lesie trwała grobowa, niezakłócona niczym cisza. Szelest. A jednak nie całkiem taka niezakłócona. Po podszyciu
spacerowała Sevelly , lustrując wzrokiem każde mijane drzewo. Jednak kiedy przymknęła powieki poczuła energię. Czyli jednak była blisko.
Dotychczas uważane za najspokojniejsze miasto- teraz podobno tętniło życiem, które nigdy nie zawitało w te progi.
Uciekła. Chciała tu być, bo tu tu mogła znaleźć swoje przeznaczenie.
Przed śmiercią jej babka powierzyła jej zadanie- ma odnaleźć dziewczynę o imieniu Savanna i sprowadzić ją do Northsafe. Była na granicy
światów. Dwóch równoległych światów, które nieustannie toczyły wojnę między sobą. Znała historię tego miejsca- dwóch niegdyś nierozłącznych braci
pokłóciło się. Na śmierć i życie. Nikt nie wiedział o co, ale były to dwa różne charaktery- wyniosły, zimny starszy brat i sprawiedliwy,
energiczny młodszy brat. Rozeszli się po świecie. Starszy brat poszedł na Północ. Natomiast młodszy na Południe. W ten sposób przez
wiele lat tworzyły się dwa plemiona- dobro przeplatało się ze złem, zło walczyło z dobrem. Dobre Plemię nazywało się Sunce'owie,
natomiast Złe Plemię- Darkness'owie.
Kiedy jej babka opowiadała jej tą niewytłumaczalnie przykuwającą uwagę historię,ta opierając się na lasce podeszła do okna.
Sevelly przyglądała się temu trochę z ciekawością, trochę z lękiem po tym, co usłyszała. W końcu kobieta położyła przed nią
szkatułkę ozdobioną wyszukanymi ornamentami.
-Elly- zaczęła- to jest ważne. Używaj tego mądrze ale pamiętaj, że możesz to otwierać tylko wtedy, gdy będziesz zagrożona. Rozumiesz?
Sevelly kiwnęła głową po czym wyszła z pokoju.
Usiadła na łóżku próbując zebrać myśli. Niedługo będzie noc. Nikt nie będzie jej przeszkadzać w rozważaniach.
****************************************
Była godzina 1:30 w nocy. Sevelly gasiła wtedy lampkę, która stała na jej biurku. Upiła trochę herbaty i rozczesała włosy. Nadal siedziała
przy meblu, wpatrując się w gwiazdy, które zdobiły nocne niebo.
Przypuszczała, właściwie to wiedziała, że na świecie dzieje się coś niewytłumaczalnego. Tylko czemu do licha ona musiała być w to zamieszana?
*****************************************
2 tygodnie później
Szła przez las, wypatrując wioski z opisu jej babci. Wcześniej spakowała się, wzięła latarkę. Planowała to od dawna. Świerszcze wygrywały
niczym na skrzypcach, co nie ułatwiło jej poszukiwań. Jednak była rozsądna. To rozsądek podyktował jej, żeby przystanęła na chwilę. Była wycieńczona 3 dniową nieustanną wędrówką. Przetarła oczy, w których czaiło się zmęczenie. Westchnęła i ułożyła się na jesiennych liściach.
TO BEZ SENSU.
Fajne Raline :)
OdpowiedzUsuńOd razu mi się kojarzy z SAMA WIESZ CZYM
OdpowiedzUsuńZ Voldemortem?
UsuńFaceplam. Mam na myśli TO coś
UsuńTo był żart, chyba logiczne że Voldemort to Sam-Wiesz-Kto, a nie Sam-Wiesz-Co.
UsuńŚwietne, lubię takie opowiadania. Pisz dalej! ^^
OdpowiedzUsuń