poniedziałek, 22 lipca 2013

2. ,,I know the sun must set to rise"

Ku mojemu własnemu zdziwieniu, kolejny rozdział. FF nazwałam ,,Metan Trouble" :)

Metan nigdy nie pamiętała tak długiej nocy. Courtney spała w pokoju obok. Wycieńczona szesnastolatka waliła pięścią w ścianę. Było to wyrazem silnej flustracji.
Gdyby jej siostra chociaż WSPOMNIAŁA że czegokolwiek UCZY a nie STUDIUJE to byłoby świetnie. Dopiero od roku była pełnoletnia. To wszystko było dziwnie przytłaczające.
Pewnego dnia, Metan była małym dzieckiem. Courtney patrzała na siostrę śpiewającą i grającą na gitarze. Scena się zmieniła: Metan zachorowała. Jej siostra siedziała przy niej i niezdarnie uderzała kostką o struny. Metan błagała siostrę, żeby przestała grać bo boli ją głowa. Courtney obraziła się. Wszystko się rozmazało. Metan jechała z siostrą na szkolną wycieczkę. Courtney siedziała na uboczu, bazgrząc w zeszycie.
   Metan otworzyła oczy. Musi wykonać pewien ważny telefon.
                                                                                        *****************
W tym samym momencie w sercu Nowego Jorku w pewnej kawiarence półgłosem rozmawiały 3 kobiety. Jedna z nich patrzała wyniośle na towarzyszki spod pomalowanych na ciemno powiek. Ciemne włosy zaczesała w wytworny kok z tyłu głowy.
-Czekam na wyjaśnienia- oznajmiła chłodno.
Druga kobieta, przeraźliwie blada, z mnóstwem piegów i krótko przystrzyżonymi włosami wzdrygnęła się.
-Nie trzeba nic wyjaśniać. Młodsza z sióstr Walker już tu jest. Plan wciela się w życie.
-Jeśli nie znajdzie TEGO będzie bezpieczniejsza. Czy właśnie na tym nam nie zależy?- spytała trzecia. Wyglądała najzdrowiej. Miała ładne, ciemnorude włosy, brązowe oczy i idealnie równe  zęby.
-Mi nie zależy na tym czy będzie bezpieczna, czy też nie będzie bezpieczna, raczej obchodzi mnie to czemu szwęda się nie wiadomo gdzie, czemu jej opiekuni wysłali ją do takiego miejsca!- warknęła Pierwsza.
-W tym mieście grozi jej niebezpieczeństwo! Starsza siostra Walker może wszystko zaprzepaścić swoją lekkomyślnością. A co jeśli....- nagle Druga rzuciła wylęknione spojrzenie na Trzecią.
-Metan nic nie grozi. Ja obserwuję, uważam by nie zgubiła się tu, nie wchodziła do bibliotek, żeby nie rozmawiała z nieznajomymi... pilnuję jej, możesz być spokojna Ivette-  zapewniała Trzecia.
-Ona już nie jest dzieckiem. Nie jest głupia.- prychnęła Pierwsza.
-Cheyenne może byś tak nie zabierała głosu w sprawach, w których ja mam podejmować decyzję? Jej rodzice kazali nam jej pilnować z wiadomych przyczyn!- Trzecia rozzłościła się.
-Dobra Raven, rób co chcesz ale pamiętaj że w jej siedemnaste urodziny nie może...- przypomniała Ivette.
-Wiem. Poradzę sobie bez waszych Złotych Rad- zapewniła Raven.
Ciszę przerywał tylko delikatny szelest wiatru za oknem.

                                                                                   **********************
-Matko, Metan! Zachowuj się!- od rana można było słychać krzyki Courtney. Metan wpatrywała się tępo w sufit, powstrzymując się od odkrzyknięcia kąśliwej uwagi.
Na zegarze dochodziła dziesiąta rano. Metan ani myślała wstać i zjeść śniadanie (swoją drogą była głodna, ale nie zamierzała tego powiedzieć siostrze). Nie miała ochoty patrzeć na osobę z którą żyła pod jednym dachem 14 lat, a ta nie zamierzała wyjawnić ani jej, ani rodzicom czegoś, co wcale nie musiało być sekretem.
-Jeśli nadal jesteś na mnie obrażona, to chyba urazi cię fakt, że zrobiłam twoją ulubione opiekane parówki na śniadanie- Courtney stała przed drzwiami do jej pokoju. W głosie można było wyczuć, że uśmiechnęła się szeroko.
Metan skapitulowała. Nie odkrzyknęła nic. Podeszła do drzwi i je otworzyła.
-Wiedziałam- zaśmiała się Courtney. Popatrzała na Metan i z jej twarzy zniknął uśmiech.
-Nie powinnaś tak robić- stwierdziła blondynka zbolałym głosem.
-Rzeczywiście chyba nie. Ale zrozum, że chciałam to zachować w tajemnicy. Wszyscy zawsze obserwowali twój talent, a ja byłam w twoim cieniu. Wiedz mi, że to nie było miłe- wyjaśniała Courtney- kiedy byłaś mała obiecałam, że nigdy nie będę ci niczego zazdrościć. Złamałam tą obietnicę.
Metan wpatrywała się w siostrę.
-Rozumiem- przytaknęła.
-Jeśli cię to rozweseli, możemy pojechać na zakupy twoim samochodem. To uczczenie tego że skoro tak krótko trwała nasza rozmowa, to nie byłaś wcale na mnie obrażona- ciemnowłosa puściła oko do siostry.
                                                                               *************************
Po chwili jechały już nowojorskimi ulicami, za szybami BMW . Metan w pośpiechu zjadła zapakowane na wynos śniadanie, kierując jedną ręką, podczas gdy siostra zmieniała jej biegi.
-Czemu nie włączysz czegoś wesołego w radiu?- zapytała Courtney, patrząc na blondynkę ze zdziwieniem.
Z radia wydobywała się wolna ballada. Ciemnowłosa przełączyła.
-Hey, I just meet you, and this is crazy,
But here's my number, so call me, maybe?.......
-Do jakiego sklepu w końcu jedziemy?- spytała blondynka, zagłuszając radio.
-A bo ja wiem, może do jakieś galerii handlowej..- wzruszyła ramionami siostra.
Nagle Metan uderzyła się w czoło.
-Jaka ja jestem głupia, że o tym nie pomyślałam!- przyznała, po czym skręciła w róg uliczki.
-Czemu się zatrzymujesz?- spytała zaintrygowana Courtney.
-To chyba oczywiste, nie? Wczoraj zanim się pokłóciłyśmy dałaś mi jakiś numer na karteczce. Nie dzwoniłam- Metan wystukała numer na klawiaturze telefonu.
-Nie zadzwoniłaś?- ciemnowłosa zbladła.
-No nie, a czemu miałam to zrobić?- zaciekawiła się Metan, jednocześnie przerażona reakcją siostry.
-Po prostu zadźwoń, okay? Potem pogadamy.- Courtney wyszła z auta, nadal blada.

-Hej, Metan Walker z tej strony. Czy rozmawiam z Georgem Stubbym?
-George jest w Argentynie. Nie trafiłaś- w słuchawce było słychać chłodny, kobiecy głos.
-Z kim rozmawiam?- spytała Metan- Halo?
-Z Cheyenne. I jakbyś mogła to zostawcie nas w spokoju. Nie musicie wszędzie węszyć- zdenerwowała się kobieta. Przerwała połączenie.
W słuchawce zaległa cisza, zostawiając oniemiałą i otępiałą ze zdumienia samą.
Courtney już szła ulicą, uciekając jak najdalej od BMW.

-Hej! Kim jest George Stubby?- zawołała za siostrą.
-Nauczycielem gry na gitarze- odpowiedziała bez mrugnięcia okiem ciemnowłosa.
-A jest podobno w Argentynie- w głosie Metan była flustracja.
-Aha. No to... super- bąknęła Courtney.
-Czemu jestem tu od tygodnia, a dwóch dni u ciebie a mam wrażenie że wszyscy coś przede mną ukrywają?- spytała z ironią szesnastolatka.
-Nie ukrywam przed tobą niczego- powiedziała Ney.
-Doprawdy!- Metan wywróciła oczami- to czemu najpierw powiedziałaś że mogę spokojnie dzwonić, następnie zmieszałaś się gdy usłyszałaś, że nie dzwoniłam a teraz jak już zadzwoniłam to jesteś wyraźnie podenerwowana?
-Błagam cię, nie chcę się z tobą kłócić- oznajmiła błagalnym tonem siostra Metan.
-Przepraszam, poniosło mnie- zmieszała się lekko Metan- ale po prostu ta cała sytuacja mnie irytuje. Ale kim do licha jest ten George?
-Posłuchaj- zaczęła ciemnowłosa- kilka lat temu przyjechał z Anglii, dorabiając się wielkiego majątku. Nikt nie wiedział skąd wziął tyle pieniądzy, w każdym razie roztrwonił szybko sumę w Nowym Jorku. Jedyne co pozostało nieruszone, to gitara akustyczna. Świata poza nią nie widział. Zapisał się jako nauczyciel muzyki w szkole muzycznej. Jednak pewnego dnia do szkoły przyszła tajemnicza dziewczyna. Okazało się, że gra lepiej niż on.Był to dla niego taki szok, że wpadł w obsesję. Ćwiczył kilkanaście godzin dziennie, nie jadł i nie spal. Pił tylko wodę. Niedługo potem zbliżał się koncert, który miał przesądzić o umiejętnościach. Jego gitara wyślizgnęła mu się z rąk i spadła na scenę. Stracił swoją dumę. Wyjechał do Argentyny, aby uczyć się grać u najlepszego gitarzysty na świecie. Podobno pewnego dnia miał przyjechać i stoczyć pojedynek z najlepszą gitarzystką w Nowym Jorku. Pewna miejska legenda głosi, że gdy wróci to berło które dzierżawił pozyska osoba która wygrała i George przestanie mieć obsesję.
-Jaki to ma związek ze mną?- zdziwiła się Metan.
-Otóż mam nadzieję, że to ty pomożesz mu.
-Ja?- spytała.
Nowojorskie ulice były zatłoczone, ale w tym momencie Metan słyszała szybkie bicie własnego serca.

1 komentarz: