Minty szła w stronę cmentarza z bukietem polnych kwiatów.
Wprawdzie nienawidziła swojej dawnej nauczycielki, ale nie chciała wzbudzać
podejrzeń.
-Czy nie byłoby to dziwne gdybym nie szła raz na jakiś czas
na jej grób?- myślała
Dotarła do celu. Nad odgrodzonym od reszty cmentarza grobie
pochylała się grupka kucyków.
-Co się stało?- zapytała Minty
-Opowiemy ci potem-powiedział jednorożec wąsami i w
okularach-Kim była dla ciebie Divine Roses?
-Wychowawczynią-odpowiedziała
-A zauważyłaś w niej coś... dziwnego?- zagadnął inny
-Nie. O co tu właściwie chodzi?
-Twoja wychowawczyni... nie ma jej ciała w trumnie.
Minty od razy zrozumiała. Pobiegła w stronę akademika
gubiąc po drodze łzy lśniące jak tęcza w świetle zachodzącego słońca. Lecz nie
wyrażały one smutku. Strach, wręcz przerażenie.
***
Wpadła do pokoju niczym burza, zamknęła drzwi, nie zważając
na karteczkę z informacją o jej wyjściu i usiadła na łóżku.
-Jak to było- myślała-Wyślij myśli w czas i przestrzeń.
Przez chwilę trwała w bezruchu po czym krzyknęła w myślach:
-Coś się dzieje!!!
Cisza. Minty pomyślała, że to wszystko jej się przyśniło
dopóki czerń nie zasłoniła jej wzroku.
***
Z mroku wyłonił się czarny alicorn.
-Wiesz, że twój krzyk obudziłby umarłego?
-Przepraszam. Divine Roses... Ona... Została wskrzeszona
-Trudno się dziwić. Zachowuj się tak jak dotychczas.
Inaczej wywołasz zamieszanie.
-Dobrze.
-I jeszcze jedno weź ten naszyjnik- alicorn podał Minty naszyjnik
z fioletowym diamentem
-Może ci się przydać. Musisz w pewnym sensie „szpiegować”
szkołę. Mogą dziać się tu straszne rzeczy. Najgorsza z nich jest daleko, ale
czas ucieka jak dziki zając.
***
Minty ocknęła się.
-To tylko sen- pomyślała- Nic się nie wydarzyło. Divine
Roses wcale nie zginęła, a Galanteria dalej jest w Belatons High School. To
wszystko tylko mój głupi wymysł.
Nagle poczuła coś zimnego między kopytami. Ku jej zdziwieniu
zobaczyła naszyjnik z fioletowym klejnotem.
-Niestety, to nie sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz