niedziela, 12 maja 2013

Rozdział V Wiedza to dar

To coś jest tylko po to, żebyście się na mnie nie wkurzali za poprzedni post (Włamywacza mamy). Miłej lektury


Sobotni poranek. Galanteria wstała z łóżka. Po zaspanych oczach można było stwierdzić, że nie spała całą noc. Ta koperta... no i ten alicorn.
-O co tu chodzi?- myślała
Zegar na biurku wskazał dziewiątą.
-Muszę powiedzieć o wszystkim pani Angel
Wzięła plecak, do którego włożyła niedawno pożyczone książki i tajemniczy list. Tę z działu zakazanego schowała w drugiej przegrodzie. Zamknęła swój pokój na klucz i czym prędzej pognała do biblioteki.
                                                                    ***
-Galanterio!- zawołała White Angel-Jak się cieszę, że przyszłaś, ale czemu tak wcześnie?
-Miałam… nocną przygodę. Myślałam dużo o tym wszystkim, a potem stało się to…
-Co?- zapytała
Galanteria opowiedziała o nocnych wydarzeniach. Gdy ziemska klacz skończyła opowieść pokazała bibliotekarce kopertę.
-Lepiej nie otwieraj tej koperty. Kto wie co może się w niej kryć.
-Też o tym myślałam
-Teraz daj mi wypożyczone przez ciebie książki i idź do pokoju. Najlepiej wcale z niego nie wychodź.
-Dobrze pani Angel-odpowiedziała
Oddała książki do biblioteki i pognała galopem do pokoju
                                                                    ***
Galanteria siedziała w pokoju. Była skłócona z samą sobą. Zarazem bardzo chciała otworzyć kopertę, ale to było niebezpieczne. Klacz postanowiła, że lepiej będzie jeśli schowa kopertę. Monotonną ciszę przerwało pukanie. Galanteria nawet nie zapytała „kto tam?”, tylko ostrożnie podeszła do drzwi. Pomyślała tylko o jednej osobie, która mogłaby pukać do drzwi. O czarnym alicornie. Otworzyła je i już miała zacząć piszczeć, kiedy usłyszała „Cześć!”. Otworzyła drzwi na oścież.
-Oh to ty Shining Sky.- westchnęła z ulgą- A już myślałam, że kto inny.
-Jesteś blada jak ściana. Stało się coś?
-Mówiłam, że spodziewałam się kogoś innego. Przestraszyłaś mnie. Wejdź.
Shining Sky weszła do pokoju.
-Poza tym chciałam cię spytać o to, co się stało na zawodach.
-Nie rozumiem- powiedziała Galanteria
-No o te skrzydła.
-Po prostu ci się wydawało. Ja jestem ziemskim kucem, a nie pegazem.
-Możesz mnie uwarzać za głupią, ale ja cię widziałam z tymi skrzydłami. Wtedy wycofałam swoją wypowiedź, żeby nie dostać się do domu wariatów
Galanteria uśmiechnęła się pod nosem
-Prędzej czy później i tak się tam znajdziesz.
-Skończ już dobra! Widziałam cię z tymi skrzydłami. Jesteś jakąś wiedźmą czy co?
-Chyba będę musiała opowiedzieć ci wszystko od początku, żeby to wyjaśić.
I zaczęła opowieść. Shining Sky co chwilę wydawała okrzyki zdziwienia. Kiedy skończyła jednorożka spytała:
-Z tego co pamiętam to uważałaś, że Gardeni to bajka dla źrebaków?
-No przecież. Oni nie istnieją.
-Pomyłka. Moi rodzice żyli w czasach kiedy oni nie byli bajką.
Galanteria była zaskoczona. Przez tyle lat uważała, że Gardeni to bajka, a teraz znajoma mówi jej, że kiedyś istnieli!? Nieeee. To było niemożliwe.
-Serio?
-Tak. Rodzice zawsze mówili mi, że oni byli… Inni.
-W jakim sensie?
-Pomyśl jak było by mieć zdolności, moc i potęgę wszystkich ras i mimo to być ziemskim kucem. Mnie wydaję się to niezwykłe i niemożliwe, ale tak było.
Galanteria przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. W pewnym momencie olśniło ją.
-Rozumiem, że myślisz, że ja mogę być jednym z Gardenów?- spytała
-W pewnym sensie to możliwe. Pamiętasz ten jakby czar który rzuciłaś na Grand Diamond? Cecha jednorożca (magia). A skrzydła? Pegaz.
-OK. Gardeni istnieli, ale ja mam być jedną z nich? Bzdura.
Shining Sky spojrzała na zegarek.
-Już późno. Muszę wracać.
Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
-A może Shining Sky ma rację?- myślała-Może faktycznie należę do rodu Gardenów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz